Przejdź do głównej zawartości

Ostatnie dni w Lloret de Mar.


Niedziela i poniedziałek to dwa ostatnie i chyba dwa najlepsze dni w tym mieście.
W niedzielę poszliśmy do kościoła na mszę. Była to msza międzynarodowa, ale i tak była trochę inna od takiej naszej. Różnice się pojawiły już na początku.
Dzwonią dzwonki, ksiądz wchodzi, ludzie wstają, ale... nic nie gra. I to nie, że organista zapomniał, czy coś. Tam po porostu kapłan przychodzi do ołtarza w ciszy. Przywitał się z ludźmi z ambony. Dzień dobry w miarę czysto wypowiedział, jak na obcokrajowca to bezbłędnie i nawet akcent się zgadzał. Następnie dodał komentarz po hiszpańsku i zaczynamy śpiewać "Ubi caritas". Ogólnie msza była po hiszpańsku, części stałe po łacinie, a Ewangelię czytano chyba 5 razy i za każdym razem w innym języku. Był nawet polski :) Co mnie zdziwiło, to to, że nie było 1,2 czytania ani psalmu i też śpiewu przed Ewangelią. Zaś przed każdym czytaniem i po każdym czytaniu Ewangelii śpiewano Alleluja. Jeszcze co było inne? Podczas liturgii Eucharystycznej kiedy my normalnie klęczymy, oni stoją. W dodatku były tam szafarki, czyli kobiety, które mogą rozdawać Komunię. A Komunia? Jest podawana do rąk.

Co na mnie zrobiło wrażenie? Śpiew na Komunię. Organista zagrał Barkę. Znana wszystkim pieśń, została odśpiewana. Każdy śpiewał w swoim języku. I moglibyście pomyśleć, że był to jeden wielki bełkot. Ale wbrew pozorom, zaczęło to się zlewać w jedną spójną całość. Coś pięknego.

Po kościele, mieliśmy dołączyć do plażowiczów. Po drodze zauważyliśmy, że pod ratuszem jest Festival. Akurat tańczyli walca. Jakie to było piękne. Niestety. Stwierdziłam, że po co mi aparat do kościoła. ;/ Ale następnego dnia znów byli. Zdjęcia będą później. Wszystko po kolei :)

Tego samego dnia był również Finał mundialu. Grała Argentyna vs Niemcy.
Ulice opustoszały. We wszystkich clubach i pubach leciał mecz. Niestety, przez to musieliśmy wrócić do hotelu o 22 ( bo pijani kibice są nieobliczalni...itd).
















Ostatniego dnia poszliśmy na kolejny punkt widokowy.





Wieczorem ostatnie wyjście na miasto.


No i udało nam się obejrzeć 4 występy, bo już trzeba było wracać na tańce.







Salsy nie tańczyłam z dobre 3 miesiące. Fajnie było znów móc podancować. 



Komentarze

  1. Świetne zdjęcia:) Szkoda że takie malutkie wstawiasz. Zapraszam na nową notkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po kliknięciu na zdjęcie jest ono w powiększeniu :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zimowo na Woli...

Wszystkie blogi... no może większość oblegają zdjęcia grudniowego śniegu... Wszyscy próbują się nacieszyć, bo nie potrwa to długo... Już w czwartek zapowiadają odwilż...

Proszę Pani, Proszę Pana...

Nam, młodym studentom, ciężko jest się przestawić, że do osoby zaledwie 10 lat starszej musimy mówić na per doktorze\Pani\Panie. Nie czuje się respektu, przez wiek, bo każdy ma w podświadomości, że osoba stojąca przed nim jest niemal rówieśnikiem.

Sesja par

Cześć, wrzucam zaległą sesję, którą można było już wcześniej oglądać na moim profilu fb, a także na instagramie. Temat fotografii par był dla totalną nowością i wyzwaniem. Idealnie udało nam się wpasować do pory roku oraz warunków pogodowych. Zrobiliśmy sporo ujęć na Toruńskiej starówce, a na deser poszliśmy na Bulwar Filadelfijski. Miło wracam do tej chwili spędzonej z Laurą i Kamilem, ponieważ sesja wyszła wspaniale. Mając na uwadze, że był to mój pierwszy raz, to uważam, że był to wielki krok do przodu.